Dlaczego wciąż przegrywamy z otyłością? – wywiad z prof. dr hab. n. med. Mirosławem Jaroszem
Przez
mgr Michał Kuczek
|
Ostatnia aktualizacja:
30 kwietnia, 2025

z prof. dr. hab. n. med. Mirosławem Jaroszem rozmawia Michał Kuczek
MICHAŁ KUCZEK: Co Pana zdaniem jest główną przyczyną otyłości w Polsce?
PROF. MIROSŁAW JAROSZ: Na początek chciałbym zaznaczyć, że rozmowa o otyłości to, prawdę mówiąc, rozmowa o zdrowiu. Otyłość bowiem nie jest jedynie wynikiem niewłaściwego żywienia, ale także objawem szeroko pojętego niezdrowego stylu życia.
Podstawowym czynnikiem odpowiedzialnym za to, że jesteśmy społeczeństwem o jednym z najwyższych wskaźników nadwagi i otyłości, powikłań z tego wynikających oraz krótkiego życia w zdrowiu, jest brak powszechnej dobrej edukacji zdrowotnej. Dodatkowo towarzyszy temu brak świadomości wśród polityków odpowiedzialnych za tworzenie polityki zdrowotnej w naszym kraju, jak właściwie zadbać o zdrowie publiczne. Sprawę komplikuje dodatkowo kryzys autorytetów. Tak naprawdę nie wiemy, kto jest prawdziwym autorytetem w danej dziedzinie, bo powszechną stała się obecność fałszywych autorytetów, ludzi, którzy poprzez działania w obrębie Internetu promują niewłaściwe zachowania zdrowotne. Krótko mówiąc, brak nam w Polsce interdyscyplinarnego profesjonalnego podejścia do rozwiązania problemu otyłości, jak i szerszego dbania o zdrowie publiczne.
Jak w takim razie rozpoznać prawdziwe autorytety?
Sprawdzać, czy ktoś prowadził badania w tym zakresie, jakie ktoś ma wykształcenie i publikacje naukowe, jakie ukończył kursy, czy ma jakieś doświadczenie zawodowe, gdzie pracował, oraz orientować się samemu w temacie na tyle, aby potrafić odróżnić prawdę od fałszu. Stała edukacja każdego z nas jest bardzo ważna. Czytanie, zwłaszcza książek, jest istotne. Jak się nie uczymy, nie czytamy, trudno nam zrozumieć i wybrać, kogo warto słuchać.
Zwrócił Pan uwagę na to, że otyłość nie jest jedynie wynikiem niewłaściwego odżywiania, ale również objawem niezdrowego stylu życia. Większość ludzi patrzy jednak na otyłość jako na problem związany głównie z nieprawidłowym żywieniem. Co powinniśmy w związku z tym zmienić w naszym myśleniu, na co zwrócić uwagę?
Mamy do czynienia z wielkim nieporozumieniem. Większość społeczeństwa rzeczywiście patrzy na otyłość jako na defekt związany z nieprawidłową dietą. Jest to jednak patrzenie tunelowe. Koncentrujemy się na odżywianiu, a jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy, że do otyłości nie prowadzi przede wszystkim dieta. Tak, nasze błędy żywieniowe fizycznie sprawiają, że dochodzi do przyrostu masy ciała, ale jeżeli zadamy sobie pytanie, dlaczego nasze żywienie jest nieprawidłowe i dlaczego jemy tak, a nie inaczej, to zaczynamy dostrzegać wiele innych czynników, które do tego prowadzą.
Patrząc na żywienie i otyłość głównie przez pryzmat bilansu energetycznego, ludzie popełniają bardzo wiele błędów. Często wybierają tak zwane diety cud – myślą, że schudną i będą się lepiej czuli, kiedy na przykład przejdą na dietę bezglutenową. Okazuje się jednak, że 80% ludzi stosuje dietę bezglutenową niepotrzebnie i, co ciekawe, dieta taka działa wręcz odwrotnie: zamiast prowadzić do redukcji masy ciała, zwiększa ryzyko otyłości.
Wracając do sedna sprawy: Żeby mówić o otyłości, trzeba spojrzeć na zdrowie holistycznie i uważam, że najlepszym przekazem dla społeczeństwa jest piramida zdrowego żywienia w połączeniu z wszystkimi innymi czynnikami zdrowego stylu życia (Piramida Żywienia i Stylu Życia Profesora Jarosza). I to nie żywienie jest tutaj najważniejsze. U podstaw piramidy nie ma żywienia, tylko inne czynniki zdrowego stylu życia. Jednym z nich jest sen. Okazuje się, że jeśli ktoś śpi 6 godzin na dobę zamiast zalecanych 7-9 godzin, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie otyły. Ta jedna regularnie kradziona godzina snu zazwyczaj przekształca się w 5 kg dodatkowej masy ciała rocznie. Dalej, jeżeli ktoś żyje w przewlekłym stresie i sobie z nim nie radzi, będzie otyły. Kolejna sprawa to otwartość na ludzi i relacje międzyludzkie – jeśli są one złe, ryzyko otyłości rośnie. Wymienione elementy nieprawidłowego stylu życia powodują duże zaburzenia neurohormonalne w organizmie, prowadzące do otyłości oraz innych przewlekłych chorób cywilizacyjnych.
No i oczywiście absolutnie konieczna jest aktywność fizyczna, która jest w naszym społeczeństwie bardzo zaniedbana. Wciąż za mało się o niej mówi. Ludzie nawet nie wiedzą, co to jest aktywność fizyczna dla zdrowia. Kojarzą ją z treningiem, jakąś formą ćwiczeń na siłowni, a nie wiedzą, że najprostszym rozwiązaniem jest po prostu chodzenie (choćby zwykły spacer), jazda na rowerze czy nordic walking. Gdy ludzie nie stawiają dziennie 8-10 tys. kroków, narażają się na poważne konsekwencje zdrowotne. Kilka tysięcy lat temu ludzie chodzili 30 km dziennie. Obecnie poruszamy się samochodami, jeździmy windami, w pracy i w domu spędzamy czas na siedząco, siedzimy w autobusie, w pociągu, w metrze. Czasami osobiście korzystam z metra. Zawsze idę tam po schodach, są szerokie, ale idę po nich sam, natomiast obok mnie przesuwa się taśma schodów ruchomych, na której zawsze stoi stłoczona grupa ludzi.
No właśnie, jak możemy poradzić sobie z otyłością, jeśli nie korzystamy z aktywności fizycznej?
Ludzie na ogół nie dbają o swoje ciało. Nie zdają sobie też sprawy, że organizm powinien być w ciągłym ruchu. Nawet teraz, kiedy siedzimy i rozmawiamy, powinniśmy wstać co jakiś czas na około 10 minut i kontynuować wywiad na stojąco lub chodząc po pokoju. Również tego typu aktywność ma istotne znaczenie.
A dlaczego dla niektórych osób utrzymanie prawidłowej masy ciała wydaje się trudniejsze?
Najczęstszą przyczyną są zachowania zdrowotne matki. Jeżeli przykładowo kobieta w ciąży prowadziła niezdrowy tryb życia i w efekcie przybrała za dużo kilogramów, jeśli paliła papierosy, nie była aktywna fizycznie, spożywała za dużo cukru, soli i tłuszczów zwierzęcych, to zaprogramowała metabolizm dziecka w kierunku patologii, takich jak otyłość, nadciśnienie i cukrzyca. U osób urodzonych przez te matki utrzymanie prawidłowej masy ciała będzie trudniejsze – będą musiały włożyć w to dużo więcej wysiłku.
Wspomniał Pan o wpływie stresu na rozwój otyłości. Jakie znaczenie ma ten czynnik w rozwoju problemu otyłości w Polsce?
Polacy spędzają w pracy najwięcej godzin w porównaniu do innych krajów europejskich: jesteśmy pracoholikami. Do tego naszej pracy towarzyszy duża dawka emocji: denerwujemy się, bo skuteczność naszych działań nie zawsze jest zadowalająca (notabene skuteczność godziny naszej pracy jest najmniejsza w Europie). Jedna trzecia dorosłych osób w Polsce ma depresję związaną z pracą, lęk przed pracą, a to, podobnie jak brak snu, wpływa na ośrodki łaknienia i sytości w ośrodkowym układzie nerwowym. Jeżeli nie radzimy sobie z emocjami, podjadamy. Jest to najprostszy sposób, aby rozładować emocje, ale również, aby zyskać dodatkowe kilogramy.
Widać istnieje dużo uwarunkowań, które trudno przełamać przeciętnemu Kowalskiemu. Jest on, jak gdyby w pułapce zastawionej przez cywilizację.
Tak. Jeśli jednak nie wydostanie się z tej pułapki, to nie nastąpi poprawa zdrowia i normalizacja masy ciała. Pozostanie medycyna naprawcza, a ta jest niewydolna. W Polsce jest ponad 200 milionów chorób przewlekłych. Oczywiście na jednego Polaka przypada kilka takich chorób, ale bardzo wiele osób nie leczy się prawidłowo. Przykładowo połowa Polaków w ogóle nie leczy się z powodu nadciśnienia. Jedna trzecia leczy się nieregularnie. Osoby te nie są świadome, że trzeba brać leki, ponieważ konsekwencje nieleczonego nadciśnienia są groźne. Ja tę sytuację określam jako fatalną. Dobra wiadomość jest jednak taka: wszystkie przyczyny złego stanu zdrowia naszego społeczeństwa, które wymieniłem, można eliminować. Zmiana jest możliwa.
Dlaczego więc wciąż przegrywamy z otyłością? Gdzie leży problem?
Jedna sprawa to odpowiedzialność osoby chorej za otyłość, a druga to odpowiedzialność państwa. Co należałoby zrobić w trosce o dobro naszego kraju? Po pierwsze zadbać o naszą obronność, aby nikt nas nie zaatakował, a po drugie zadbać o zdrowie naszego społeczeństwa. Rozwiązanie problemów zdrowotnych jest problemem międzyresortowym. Ministerstwo zdrowia odpowiada tylko za mały wycinek problemu. Pierwszym ważnym filarem jest edukacja – począwszy od przedszkola, poprzez szkoły, wyższe uczelnie, a skończywszy na miejscach pracy. Spożywamy za dużo żywności przetworzonej, a są badania pokazujące, że jeżeli konsument jest wykształcony i nauczony czytania etykiet, to może mieć w swoim koszyku o połowę mniej soli, cukru i tłuszczów odzwierzęcych. Edukacja musi być nowoczesna, podana w odpowiedni sposób.
Muszą temu oczywiście towarzyszyć odpowiedniej wielkości fundusze. W tym momencie wydajemy około 14 miliardów złotych na leczenie otyłości i jej powikłań. To spory koszt. Państwo powinno mieć określoną politykę ekonomiczną, aby temu zapobiegać.
Potrzebna jest też dobra kampania reklamowa zdrowego stylu życia. Obecnie w mediach przeważa promocja zachowań, które ludziom szkodzą. Reklamowane są produkty czy fałszywe suplementy, które są bardzo destrukcyjnym czynnikiem dla zdrowia. Promowany jest siedzący tryb życia, przy ognisku, przy grillu, przy piwie. A gdyby zrównoważyć te reklamy podobną liczbą reklam prozdrowotnych?
Potrzebne jest także zadbanie o lepszą infrastrukturę, o udogodnienia dla ludzi, aby mieli łatwy dostęp do aktywności fizycznej. Wciąż jest u nas pod tym kątem słabo. Urządzenia do ćwiczeń, dobre sale gimnastyczne w szkołach, więcej ścieżek rowerowych, więcej możliwości taniego dostępu do obiektów sportowych, do pływalni, do kortów tenisowych.
Następna ważna sprawa dotyczy produkcji żywności i reformulacji produktów spożywczych. Mamy przecież fundusze unijne. Wykorzystajmy je do promowania działań, które sprzyjają przedsiębiorcom, producentom żywności, aby zmniejszali zawartość soli, cukru, tłuszczów zwierzęcych w produktach, a zwiększali ilość błonnika.
Polska przoduje pod względem kupowania suplementów. Jesteśmy w czołówce: wydajemy na suplementy 8 miliardów złotych. Gdyby połowa z tej sumy poszła na warzywa i owoce, Polacy spożywaliby dwa razy więcej warzyw i owoców niż obecnie.
Potrzebujemy światłych liderów, aby w polityce państwa był nacisk na to, że zdrowie jest najważniejsze. To, że medycyna prewencyjna jest najważniejsza, musi być zauważone na szczeblu premiera, rządu, ministra zdrowia. Niestety wszyscy politycy chcą uzyskać efekty natychmiastowe w ciągu 3 miesięcy czy pół roku, a wszystkie plany długofalowego, wieloletniego działania są dla nich nieatrakcyjne. Miałem kontakt z wieloma ministrami i wiceministrami zdrowia. Niestety ich poziom wiedzy na temat zapobiegania chorobom jest bardzo niski, a więc i motywacja do tego, żeby się zająć tym tematem jest prawie żadna. Decydenci bronią się, mówiąc, że na głowie mają kolejki na szpitalnych \oddziałach ratunkowych, że pieniądze są potrzebne na psychiatrę, bo mamy coraz więcej ludzi chorych psychicznie. A przecież choroby psychiczne także często zaczynają się od złego stylu życia. To zrozumiałe, że nie można zabierać pieniędzy z nakładów na lecznictwo, ale trzeba wygospodarować w budżecie osobne środki na edukację zdrowotną. Jest to niezwykle potrzebne.
Tak jak mówimy o bezpieczeństwie naszych granic, jak mówimy o nakładach finansowych na obronność, tak samo musimy mówić o nakładach finansowych na działania promujące zdrowy styl życia, aby nasze państwo nie straciło zdrowia. Okazuje się, że długość życia w Polsce skraca się, a Polacy ostatnie 10 lat życia spędzają w niepełnosprawności. Podczas gdy w Japonii lub we Włoszech – krajach przodujących w długowieczności – ludzie w niepełnosprawności żyją jedynie 3, 4 lata, czyli ponad trzy razy krócej niż w naszym kraju.
Tymczasem my szukamy suplementów, leków, opiekunów dla osób po udarach i zawałach, budujemy DPSy, aby jakoś radzić sobie z osobami starszymi. A przecież starość nie powinna być naznaczona chorobami i niedołęstwem. Osoby po 65 roku życia mogą być zdrowe i sprawne. To jakiś mit, że starość jest chorobą. Absolutnie NIE. Natomiast 10 lat życia w niepełnosprawności jest smutną rzeczywistością dla samego chorego, a dla państwa jest to niezwykle obciążające finansowo. Zapewnienie opieki, wsparcia i leczenia tych osób to ogromny wydatek.
Kolejna sprawa, którą warto poruszyć to sytuacja w miejscach pracy. Obecnie w wielu państwach na świecie firmy zapewniają pracownikom warunki sprzyjające zdrowiu – można uciąć sobie drzemkę, zjeść zdrowy posiłek, są też udogodnienia do ćwiczeń fizycznych. Można się na chwilę oderwać od pracy, odpocząć, zrelaksować, zregenerować siły. I co ciekawe, w takich firmach wcale nie spada efektywność ani wydajność pracownika. Wręcz odwrotnie. Jak pracownik utnie sobie drzemkę, to jest ponownie wypoczęty, jak zje zdrowy posiłek, to lepiej pracuje i jest zdrowszy – to się opłaca pracodawcy. Podejmowane są też na świecie działania zmierzające do tego, aby skrócić czas pracy do czterech dni, żeby ludzie mogli się zająć sobą i swoim zdrowiem.
U nas nie tworzy się takich warunków do odpoczynku i regeneracji pracownika. A powinno się to robić. Raczej jest presja na dłuższą pracę, która jest męcząca, nużąca, powodująca, że nasze zdrowie podupada. Przewlekłe zmęczenie i nierozładowany stres mocno niszczą nasze zdrowie, a tak niewiele potrzeba, aby to zmienić.
Są ludzie, którzy potrafią dzięki rodzicom albo swoim osobistym zainteresowaniom zadbać o swoje zdrowie, ale to jest tylko bardzo niewielki procent społeczeństwa. Większość ludzi absolutnie nie ma o tym zielonego pojęcia i nie traktuje zdrowia jako swojego najważniejszego dobra.
Ludzie często mówią: zarządzam projektem, zarządzam firmą. Ale czy zarządzają swoim zdrowiem? Czy robią badania profilaktyczne? Gdyby ludzie przykładowo zgodnie z zaleceniami robili w odpowiednim wieku badania takie jak kolonoskopia, USG gruczołu krokowego czy mammografia – to byłoby o połowę mniej rozpoznawanych nowotworów złośliwych. Podobnie ma się rzecz z nadwagą i otyłością. Nie zauważamy pierwszego kilograma nadwagi, tylko rozpoznajemy ostatni kilogram, czyli sytuację, kiedy już pacjent jest po zawale czy udarze i leży na oddziale intensywnej terapii. A my lekarze mówimy wtedy rodzinie – stało się nieszczęście, pana brat czy pani mąż umiera… A przecież ma dopiero 50 lat. Już od dawna miał otyłość, ale żaden lekarz nie powiedział mu, że otyłość jest groźną chorobą.
Rozpoznajemy chorobę otyłościową, gdy potrzebna jest operacja bariatryczna albo kiedy osoba jest już umierająca. To zdecydowanie za późno. Przyrost masy ciała powinien być wykrywany wcześnie na poziomie pierwszego kilograma nadwagi. Kiedy zauważamy, że nasza waga zaczyna rosnąć, to od razu powinniśmy zwiększyć aktywność fizyczną, kupić karnet na basen, zainteresować się zdrowym stylem życia, a może nawet umówić się na rozmowę z dietetykiem – to jest mądra interwencja i jest stosunkowo prosta do wykonania.
Zawsze byłem szczupłym dzieckiem, ale prawie codziennie chodziłem na SKS (Szkolny Klub Sportowy). W szkole były dostępne zajęcia sportowe – dzieci mogły zostać po lekcjach grać w piłkę, w koszykówkę, w siatkówkę, skakać w dal. Jako 10-letni chłopak biegałem, skakałem o tyczce, skakałem wzwyż i grałem w piłkę. To samo było na podwórku – jako dzieci cały czas żyliśmy duchem różnych gier sportowych. Dawało nam to szansę na zdrową przyszłość.
Niestety wiele się zmieniło na niekorzyść. Dzisiaj na ogół nie ma takiej opieki sportowej w szkołach jak dawniej. Dzieci godzinami siedzą na lekcjach i innych zajęciach pozalekcyjnych, a po szkole robią to samo, kiedy odrabiają zadania domowe. Bieganie za piłką zostało wyparte siedzeniem przy komputerze lub ze smartfonem, a to niestety bardzo sprzyja przybieraniu na wadze.
Różne zajęcia sportowe dla dzieci i całych rodzin to prosta recepta na zdrowsze społeczeństwo. Rozwiązania wcale nie są drogie. Jesteśmy bardzo bogatym państwem. Jak wiele miliardów złotych gdzieś nam przecieka i ginie nie wiadomo gdzie, a gdyby je zebrać i dobrze wykorzystać na działania profilaktyczne, bylibyśmy najzdrowszym narodem na świecie.
Zdrowie jest trampoliną do szczęścia, do sukcesu zawodowego. A my raczej traktujemy je tak, jakby można było je zaorać, nie dbać o higienę snu, nie dbać o odpoczynek, palić, pić. Nie patrzymy na zdrowie jako na nasze najwyższe dobro. Nie mamy w Polsce tak zwanej mody na zdrowie. A bardzo jej potrzebujemy.
Mamy rzeczywiście wiele do zrobienia poprzez działania rządzących, na poziomie instytucji oświatowych i zakładów pracy. A teraz chciałbym jeszcze powrócić do tego, co przeciętny Kowalski może zrobić sam, jeśli chce podjąć wysiłek z własnej inicjatywy. Co ma zrobić, aby o właściwą masę ciała zadbać w należyty sposób?
Przede wszystkim Kowalski musi zrozumieć, że cały jego styl życia ma znaczenie. Musi sobie uzmysłowić, że jeśli się nie wysypia, będzie otyły. Jeśli śpi 6 godzin na dobę, musi zadbać o sen, musi spać dłużej, musi się wyspać. Druga sprawa to aktywność fizyczna. Kowalski musi się przyjrzeć temu, ile się codziennie rusza. Co robi w ciągu dnia. Ile robi kroków. Warto chodzić z krokomierzem i to sprawdzać. Czy robimy przynajmniej 8-10 tys. dziennie? Dobrze jest chodzić po schodach, a nie korzystać z windy, gdy nie mamy za daleko, chodzić do pracy piechotą, dwa razy w tygodniu wybrać się na basen itp.
Następna sprawa to kwestia czasu. Często pacjenci, którzy do mnie przychodzą, mówią: „Proszę pana, ale ja nie mam czasu na ćwiczenia. Niech pan mi da leki, bo ja 12 godzin dziennie pracuję”. W takim wypadku, jeśli Kowalski nie chce zmiany stylu życia, trudno mu będzie poradzić sobie z otyłością. Człowiek zawsze chce prostych odpowiedzi, a tutaj prostych odpowiedzi nie ma. Najpierw trzeba przyjrzeć się codzienności – ile się śpi, ile pracuje, ile się rusza, czy się stresuje. Czasami nawet zachęcam pacjentów, aby zmienili miejsce zatrudnienia, bo mają szefa, który wpędza ich w taki stres, że boją się chodzić do pracy. Połowa Polaków ma z tego powodu stany depresyjne – to poważny problem. Jeśli Kowalski będzie się bał chodzić do pracy, a w pracy będzie spędzał 10 godzin, to nie poradzi sobie z nadwagą czy otyłością. W sytuacji stresowej łatwo sięgać po przekąski, i to takie, które są pod ręką lub które podpowiada reklama. A przecież lepiej byłoby sięgać po zdrowe produkty, zdrowe słodycze, zdrowe soki. W trudnej sytuacji stresowej może pomóc wizyta u psychologia lub psychoterapeuty. Pożyteczna jest także umiejętność odpoczynku i relaksu, aby wyciszać emocje. Ludzie nie umieją odpoczywać, nie potrafią zadbać o przestrzeń dla siebie. A kiedy Kowalski zadba o odpowiednio długi i dobry sen, aktywność fizyczną i kontrolę stresu, to w końcu może się zastanowić nad swoim żywieniem – nigdy odwrotnie.
Jeżeli na przykład siedzimy przed komputerem przez 3 godziny przed snem, to będziemy mieli zaburzenia jakości snu. Mikro- i makroprzebudzenia sprawią, że będziemy rano niewyspani. No i będziemy mieć większy głód, bo to nakręca apetyt. Okazuje się, że wtedy zjadamy o 35% więcej kalorii na śniadanie, a w ciągu dnia jesteśmy bardziej rozdrażnieni, więc sięgamy po przekąski. Korzystanie z urządzeń elektronicznych przed snem sprawia, że dochodzi do zaburzeń neurohormonalnych, dokładnie mówiąc do zaburzeń wydzielania hormonów odpowiedzialnych za kontrolę przyjmowania pokarmów: greliny i leptyny.
Czyli zadbanie najpierw o dobry sen, aktywność fizyczną i kontrolę stresu sprawia, że wypracowanie dobrych nawyków żywieniowych jest w ogóle możliwe?
Tak. Taka jest neurobiologia. Mamy zakłóconą neurobiologię skróconym snem. Dlatego też nowoczesne leki na otyłość uspokajają neurobiologię. Wyciszają zestresowany organizm i przez to uspokajają potrzeby korzystania z przekąsek i przejadania się w celu uspokojenia. Jeśli Kowalski się nie uspokoi, nie wyciszy biologii, to nie jest w stanie przejść do dobrego żywienia – regularnego, mądrego, przemyślanego, zdrowego jedzenia. Będzie raczej wybierał fałszywe produkty, chcąc szybko podnieść poziom cukru, żeby dostać nagrodę. Będzie szukał produktów z dużą zawartością soli, aby doznania smakowe przytłumiły te niechciane nastroje, które mu towarzyszą. Fatalnym myśleniem jest to, że kompozycja potraw na talerzu rozwiąże problem złego odżywiania. Jeszcze raz podkreślam, że to piramida żywienia i stylu życia jest uniwersalnym i najprostszym przekazem tego, jak powinien wyglądać nasz styl życia i odżywiania.
Warto też Kowalskiemu zwrócić uwagę na to, jak ważne są dobre relacje. Badania pokazują, że jeśli osoba nie ma dobrych relacji, będzie jej trudno być szczupłą. No i Kowalski potrzebuje czytać, aby się dokształcać w dziedzinie zdrowego stylu życia i odżywiania, po to aby wiedział, gdzie się udać po pomoc, i aby sam umiał dokonywać dobrych wyborów. W Internecie najbardziej popularni są ludzie, którzy nie mają wykształcenia medycznego czy dorobku naukowego. Raczej są to po prostu ludzie, którzy robią w Internecie karierę, robią kasę, ale nie są fachowcami. Przeciętni ludzie zazwyczaj nie wiedzą, kto jest prawdziwym autorytetem. Nie wiedzą, kogo słuchać i jakie są dla nich najlepsze zachowania zdrowotne, czyli które zalecenia najlepiej wdrażać w życie. W Internecie jest pomieszanie prawdy z fałszem. A ludzie lubią iść na skróty. Zachwalana jest jakaś dieta, np. bezglutenowa, post czy jakaś inna dieta cud – a Kowalski myśli, że jak ją zastosuje, to schudnie. To niestety tak nie działa.
Przechodząc od stylu życia do samego odżywiania – co jest w nim najważniejsze?
W prawidłowym odżywianiu ważne jest robienie przerw pomiędzy posiłkami. Powinniśmy spać 7 do 9 godzin na dobę i 4 godziny przed snem nie należy już nic jeść.
Jeśli śpimy 7, 8 lub 9 godzin i nic nie jemy 4 godziny przed snem, to mamy 11, 12 lub 13 godzin przerwy pomiędzy posiłkami – to świetna rzecz. Następnie, żeby normalizować poziom glukozy w organizmie, potrzebne jest regularne jedzenie. Śniadanie powinno być największym posiłkiem w ciągu dnia, wówczas spożytą energię zużywamy podczas dnia, a organizm nie musi się zastanawiać, co z nią zrobić.
Kolejną bardzo ważną rzeczą jest, aby każdy posiłek rozpocząć od warzyw. Jeśli zjemy na początku posiłku warzywa, zwłaszcza przed śniadaniem, to poziom cukru i skoki insuliny będą o około 20% mniejsze, a to jest niezwykle istotne dla zachowania zdrowia. Skoki insuliny i cukru powinny być jak najmniejsze w ciągu doby. W przeciwnym razie dochodzi do uszkodzenia naczyń krwionośnych i innych komórek ciała. Jeżeli w ciągu godziny po posiłku zaczniemy coś robić, wstaniemy i np. pójdziemy na spacer, to poposiłkowy skok cukru będzie o 15% mniejszy. Uruchamiamy wtedy mięśnie, które pracując, poprawiają metabolizm.
Do tego dochodzi kilka prostych rzeczy, takich jak spożywanie jak najmniejszej ilości soli, cukru i tłuszczów zwierzęcych. Obecnie spożywamy 30 razy więcej soli niż nasi przodkowie i przy tym jemy za dużo tłuszczów zwierzęcych i cukru. Nadmiar soli w diecie niszczy mikrobiom jelitowy. Cukier poważnie zaburza metabolizm. Kiedyś ludzie cukru nie spożywali. To ostatnie kilkadziesiąt lat sprawiło, że zaczęliśmy go jeść. Krótko mówiąc, należy spożywać jak najmniej soli, cukru i tłuszczów zwierzęcych, a jak najwięcej warzyw i owoców.
Następnie trzeba zredukować ilość spożywanego mięsa. Jeśli go jemy, to na pewno nie powinno go być więcej niż pół kilograma na tydzień, a im mniej, tym lepiej. Z kolei orzechy trzeba jeść każdego dnia. Wystarczy mała garść – 23 g orzechów. Nie możemy zapomnieć także o tym, że zdrowy styl życia musi być wolny od palenia papierosów i picia alkoholu.
Wszystkie te zasady pokazuje piramida żywienia i stylu życia. Najważniejsza jest prostota przekazu, na czym polegają zasady prawidłowego odżywiania. Ludzie mają opór, kiedy im się narzuca jakiś wielki reżim i gubią się przy liczeniu kalorii. Należy wyrzucić jadłospisy, a zastosować piramidę.
A gdzie jest miejsce na dietetyka?
Dietetyk jest najbardziej potrzebny, gdy osoba cierpi już na chorobycywilizacyjne, ma nadciśnienie, miażdżycę, stan przedcukrzycowy czy zaawansowaną otyłość. Kiedy popsujemy swoje zdrowie, musimy włożyć więcej wysiłku w jego odzyskanie i najlepiej jest to zrobić pod okiem profesjonalisty. Zdecydowana większość osób potrzebuje jedynie kompasu, potrzebuje prostych zasad. I uważam, że nie ma lepszego przekazu w pigułce niż piramida zdrowego żywienia i stylu życia. Kto się trzyma tych zasad, ma niemalże stuprocentową gwarancję zachowania zdrowia. Oczywiście ważne są też badania profilaktyczne, takie jak pomiar ciśnienia kilka razy w roku, a także raz na rok poziomu cukru we krwi.
Załóżmy, że problem nadwagi czy otyłości nie dotyka nas samych, tylko naszych bliskich. Chcemy im pomóc. Jaką postawą powinniśmy się wykazać?
Przede wszystkim okazać dużo empatii i zrozumienia. Powinniśmy traktować taką osobę jako chorą na poważną chorobę, podobnie jak osobę z chorobą nowotworową czy chorobą nadciśnieniową. Absolutnie nie wolno nam zwracać uwagi, że ktoś za dużo je lub źle wygląda. Nie możemy mówić „weź się w garść”, „tak nie można” itp. To są bardzo złe słowa.
Trzeba natomiast dojść do źródła problemu. Można zapytać taką osobę, czy ma kłopoty w pracy, w rodzinie. Może powie, że doświadcza mobbingu ze strony szefa lub ma problemy w związku. Ludzie mają problemy w relacjach i to czasami wystarczy, aby stać się osobą otyłą. Jeżeli komuś towarzyszy duży poziom stresu, ktoś taki nie będzie modyfikować swoich zachowań, dopóki nie rozwiąże swojego psychologicznego dramatu.
Możemy też pytać o sen. Jeśli się okaże, że dana osoba śpi za mało, można zaproponować wieczorny spacer, np. o 19.00, i zasugerować, aby szykowała się do snu bez oglądania telewizji lub przeglądania smartfona. Można też zaproponować dłuższe spacery w lesie dwa razy w tygodniu. Shinrin-yoku (z jęz. japońskiego), czyli kąpiele leśne, to cudowna praktyka zanurzania się w naturze w celu poprawy zdrowia fizycznego i psychicznego.To lekarstwo dla ludzi po udarach, po zawałach. Ludzie, chodząc po lesie, przebywając w parkach narodowych, spacerują 3-5 km/h i przeżywają przyrodę. Taka praktyka łączy aktywność fizyczną i wyciszenie emocji. Jest bardzo pomocna.
Następnie warto zachęcać do leczenia. Wizyta u lekarza może doprowadzić do ustalenia diagnozy i właściwej terapii. Czasami przyczyną nadwagi może być niedoczynność tarczycy. Otyłość trzeba leczyć. Powtarzajmy osobie otyłej, że koniecznie musi się leczyć, że otyłość to choroba. Szczególnie w ciężkim stadium otyłości nie da się wyleczyć pacjenta jedynie stylem życia. Organizm broni się przed utratą wagi i jeżeli nie ma wspomagania farmakologicznego, w takim stadium większość osób nie jest w stanie utrzymać malejącej masy ciała.
Jak rodzice mogą pomóc swoim dzieciom cierpiącym na nadwagę lub otyłość?
Mogą zachęcać do rozwoju. Do poszukiwania prawdziwych odpowiedzi. To proste, ale wymaga chęci poznania prawdy. Rodzice powinni też zabierać dzieci na wspólne aktywności fizyczne, np. wycieczki rowerowe, regularnie uprawiać z nimi sport, namawiać je do tego. Kupić im karnet na basen. Dobrze by było także, aby rodzice przygotowywali posiłki z dziećmi, aby nauczyć je smakować, doświadczać, jak można wspaniale przyrządzać i komponować zdrowe i smaczne posiłki. Rodzice powinni chodzić na zakupy razem z dziećmi, uczyć je czytać etykiety, wybierać zdrowe, proste, nieprzetworzone produkty. Powinni też zniechęcać dzieci do spożywania cukrów, soli, tłuszczów pochodzenia zwierzęcego i mięsa. Świetnie, gdyby rodziny spożywały chociaż jeden posiłek wspólnie – śniadanie lub ostatni posiłek popołudniowy.
Dziękuję za rozmowę.