Palpitacje serca, kołatanie, arytmia – to tylko niektóre z określeń jakich najczęściej używamy, kiedy chcemy opowiedzieć o swoich sercowych dolegliwościach znajomym, sąsiadom, bądź lekarzowi. Gdy odczuwamy drapanie w gardle, mamy podwyższoną temperaturę, albo boli nas brzuch, zazwyczaj próbujemy na początku sami stawić czoło tym niedomaganiom.
Jednak z reguły inaczej się zachowujemy, gdy coś dziwnego dzieje się z naszym sercem. Na przykład przez chwilę bije ono bardzo szybko, albo zbyt wolno, a jeszcze innym razem wyczuwamy w jego pracy jakąś tajemniczą niemiarowość. Takie symptomy, w przeciwieństwie do bólu gardła, wzbudzają już większy i całkowicie uzasadniony niepokój, który zdecydowanie skłania nas do tego, aby niezwłocznie udać się do lekarza.
Co powinniśmy wiedzieć o arytmii?
Bardzo często w codziennych, międzyludzkich rozmowach o zdrowiu, które są niemal nieodłącznym elementem towarzyskich pogawędek, słyszy się przestrogę …pamiętaj, że z sercem nie ma żartów.Tak, to prawda – wszelkich objawów kardiologicznych nie powinniśmy lekceważyć. Jednak w związku z powyższym, możemy wyodrębnić dwie grupy ludzi.
Pierwsza, to osoby, które z ogromną wnikliwością wsłuchują się w pracę niemal każdej komórki swojego ciała, a stwierdzenie przez nich choć minimalnego odchylenia od przyjętej (ich zdaniem) normy, natychmiast każe im udać się do lekarza. To głównie oni wypełniają statystyki w zakresie udzielonych porad, konsultacji i pomocy doraźnej świadczonej przez izby przyjęć szpitali, przychodnie czy pogotowie ratunkowe.
Druga grupa, to z kolei ludzie popadający w drugą skrajność. Po pomoc lekarską przychodzą (a najczęściej zostają przywiezieni) dopiero w ostateczności, kiedy ból albo inna przypadłość całkowicie uniemożliwia im normalne funkcjonowanie.
Lekkomyślność niektórych osób (na szczęście nie ma ich dużo), czasami wręcz zdumiewa. Zdarzają się bowiem pacjenci, którzy pomimo długich wyjaśnień, z pełną świadomością odmawiają leczenia świeżego zawału serca w warunkach szpitalnych, natomiast domagają się przepisania „tabletek na zawał”, które będą mogli zażywać w zaciszu domowego ogniska.
Można zadać pytanie – postawa której grupy osób jest słuszna? Myślę, że aby na nie odpowiedzieć, należałoby postawić je nieco inaczej: reakcja, której grupy pacjentów jest dla nich bezpieczniejsza?
Nie ulega bowiem wątpliwości, że choć ci pierwsi nie należą do łatwych pacjentów i mile widzianych w placówkach służby zdrowia, to jednak na pewno mniej ryzykują. Chociaż w większości przypadków odczuwane przez ludzi kołatania serca nie są tak groźne jak by się nam mogło wydawać, to jednak faktycznie w „tej materii” bezpieczniej dla nas będzie „dmuchać na zimne”. Te dwie skrajne reakcje – przesadny lęk a z drugiej strony lekkomyślność, wynikają głównie z faktu, iż tak naprawdę zbyt mało wiemy na temat serca. Czy rzeczywiście owe palpitacje mogą być groźne dla naszego zdrowia i życia? Chociaż dział kardiologii jakim jest nauka o zaburzeniach rytmu serca, to szeroka i bardzo złożona dyscyplina medycyny, to jednak warto choć trochę przybliżyć problem, który jak by nie było dotyczy znacznej części społeczeństwa.
Anatomia w pigułce
Aby to zrobić, przypomnijmy sobie, jak działa ludzkie serce. Wiadomo, iż składa się z czterech jam: dwóch przedsionków i dwóch komór, które na przemian kurczą się i rozkurczają w ściśle określonym rytmie. Zadaniem mięśnia sercowego, jako swoistej pompy jest utrzymywanie krwi w nieustannym ruchu, tak ażeby substancje odżywcze i tlen w niej zawarte, mogły docierać do najdalszych zakątków naszego ciała. A zatem system naczyń krwionośnych z centralnie położoną „pompą”, tworzy niezwykle ważny dla naszego organizmu układ krążenia. Jak istotną rolę odgrywa w nim serce, można się przekonać, gdy zatrzyma się ono choćby na kilka sekund. Nawet tak krótka przerwa powoduje nagłą utratę przytomności i jeżeli taki stan trwa nadal, pociąga to za sobą wiele innych poważnych konsekwencji, często nieodwracalnych.
Jak łatwo zauważyć niezbędnym warunkiem prawidłowego funkcjonowania układu krążenia jest nieprzerwana praca serca. Powszechnie uważa się, iż organ ten będąc w ciągłym ruchu, bezustannie pracuje przez całe życie, bez chwili wytchnienia. Ale czy rzeczywiście serce nigdy nie odpoczywa? Nieco inaczej do tej kwestii podchodzą kardiofizjolodzy. Otóż ich zdaniem mięsień sercowy odpoczywa, i to wcale nie mało bo w sumie około 48 lat! Skąd wzięła się taka liczba? Naukowcy bowiem uważają, nie bez racji, że mięsień sercowy wykonuje określoną pracę tylko podczas skurczu, natomiast faza rozkurczu jest okresem zasłużonego wytchnienia. Takiego obliczenia dokonano wykonując prosty rachunek sumowania czasów wszystkich rozkurczów serca w przeciągu całego życia człowieka, czyli średnio 80 lat (jeden cykl serca, a więc skurcz i rozkurcz trwa ok. 0.8 s, przy czym na skurcz przypada 0.3 s, na rozkurcz zaś 0.5 s). Oczywiście są to rozważania teoretyczne i jakby na to nie patrzeć, nie ulega wątpliwości, że serce w ciągu 80 lat życia „uderzając” około 3 mld razy, wykonuje przy tym wprost gigantyczną pracę. Amerykańscy naukowcy obliczyli, że może ona być porównana do pracy jaka jest potrzebna do podniesienia ciężaru 14 ton na wysokość prawie 20 km. Żadne urządzenie mechaniczne skonstruowane przez człowieka, nie byłoby w stanie podołać zadaniu, jakie ma do wykonania ten niezwykły mięsień.
Pomińmy dalsze szczegóły anatomiczne i przejdźmy do zasadniczego zagadnienia. Co sprawia, że serce bije rytmicznie wewnątrz klatki piersiowej, nie zajmując przy tym naszej uwagi. Czy ktoś z nas musi pamiętać o tym, aby regulować częstość jego uderzeń, albo troszczyć się o odpowiednie zasilanie i okresową wymianę baterii? Stwórca tak je skonstruował, że umieścił w nim naturalny, osobisty regulator rytmu, który jest na tyle niezależny i samodzielny, że nawet po całkowitym wyjęciu serca z klatki piersiowej, nadal będzie ono tętniło życiem. W tym miejscu doszliśmy do sedna sprawy. Tajemnica leży w specjalnie wydzielonym obszarze tkanki serca, tworzącym tzw. układ bodźcoprzewodzący, który odpowiada właśnie za to, że serce pracuje automatycznie bez udziału naszej świadomości i odpowiednio dostosowuje się do aktualnych potrzeb organizmu.
Jak sugeruje już sama nazwa tego układu, składa się on z dwóch elementów: ośrodka bodźcotwórczego oraz przewodzącego, z których każdy ma do spełnienia inne zadanie.
Pierwszy element to tzw. węzeł zatokowy, znajdujący się w prawym przedsionku i to właśnie on jest głównym, fizjologicznym rozrusznikiem serca, którego zadaniem jest wytwarzanie bodźców, czyli impulsów elektrycznych, niezbędnych do pobudzenia do pracy całego mięśnia.
Drugi element to szlaki przewodzące (są to kolejno: łącze przedsionkowo – komorowe, pęczek Hisa z dwiema odnogami oraz tzw. włókna Purkinjego), którymi owe impulsy docierają do wszystkich komórek serca, umożliwiając im synchroniczny skurcz. Cały ten układ działa według niezwykle skomplikowanych procesów bioelektrycznych, zachodzących w ściśle odpowiednim czasie w każdej pojedyńczej komórce. Nie wnikając w nie, trzeba wiedzieć, że dosłownie w każdym miejscu tego złożonego systemu zasilającego, może dojść do nieprawidłowości. Ich ogromna ilość, w różnych możliwych kombinacjach, przyczyniła się do wręcz oddzielnej podspecjalności kardiologicznej zajmującej się właśnie zaburzeniami rytmu serca.
Co to jest arytmia?
Mając na uwadze wcześniej podane informacje, należałoby właściwie zdefiniować termin: ARYTMIA. Ludzie bowiem często używają go w potocznych rozmowach, sądząc że jest to ściśle określona, jednoznaczna choroba serca i do tego jeszcze taka sama u wszystkich osób. Co więcej, ponieważ tak właśnie myślą, dlatego potrafią nawet w trosce o zdrowie swojego znajomego w ramach „pomocy dobrosąsiedzkiej”, wspomóc go własnymi tabletkami, gdy on tylko wspomni, że też miewa podobne objawy. Takie sytuacje niestety wcale nie należą do rzadkości. Trzeba wiedzieć, że arytmia, to pojęcie bardzo ogólne, które niewiele jeszcze nam mówi.
Używając słowa arytmia, wiemy tylko tyle, że istotą zaburzenia akcji serca jest nieprawidłowa cykliczność jego pracy. Ponieważ całe zagadnienie nie należy do łatwych, spróbujmy wyjaśnić to na prostym przykładzie. Przyjmijmy następujące porównanie: niech nasze mieszkanie symbolizuje węzeł zatokowy (rozrusznik – miejsce powstawania impulsów), a droga do pracy – szlaki przewodzące, które prowadzą do punktu docelowego, czyli do wszystkich komórek mięśniowych odpowiedzialnych za skurcz serca. Każdego dnia wychodzimy z domu i podążamy do swojego miejsca pracy czy nauki, zwykle tą samą drogą. A zatem mamy do czynienia z pewnego rodzaju cyklicznością. Zawsze jednak istnieje potencjalna możliwość nie dotarcia do celu lub spóźnienia się. Jakie mogą być tego powody?
Po pierwsze, jak to w domu bywa, są dziesiątki przyczyn, które mogą istotnie opóźnić nasze wyjście z niego lub nawet całkowicie je uniemożliwić. Przenosząc to porównanie na grunt kardiologii, właśnie te utrudnienia są odpowiednikiem zaburzeń rytmu, czyli z defektem samego źródła impulsów.
Druga sytuacja ma miejsce, gdy co prawda wyjdziemy z domu o czasie, ale za to w drodze przydarzą nam się różne „niespodzianki” (będziemy szli zbyt szybko i przewrócimy się, lub zbyt wolno, ktoś nas zatrzyma, wpadniemy do rowu, pomylimy drogę etc.). Odpowiednikiem tego porównania będą z kolei zaburzenia przewodzenia impulsów, nazywane w kardiologii blokami. Zarówno pierwsza jak i druga sytuacja daje ten sam efekt arytmii.
Trzeba sobie uświadomić, jak wiele może się zdarzyć na drodze jaką ma do przebycia impuls elektryczny. Najpierw musi on prawidłowo powstać, potem wygenerować w sobie odpowiednią energię, a następnie w odpowiednim czasie udać się ściśle określoną drogą w długą podróż krętymi szlakami przewodzącymi do wytyczonego celu, aby w końcu uzyskać pełen harmonii synchroniczny skurcz wielu tysięcy komórek tworzących mięsień sercowy. Gdybyśmy chcieli przeanalizować wszystkie możliwe przyczyny opisanych wcześniej sytuacji, doszlibyśmy do jedynie słusznego wniosku – są setki powodów, przez które cykliczność pracy serca może zostać zaburzona. Dlatego też, każda arytmia jest inna i należy ją rozpatrywać indywidualnie.
Myślę, że teraz łatwiej możemy sobie zdać sprawę, że kołatanie serca, czy palpitacje, choć określane są przez pacjentów w podobny sposób, to jednak ich przyczyny, przebieg jak i leczenie mogą być całkowicie różne.
W związku z tym pamiętajmy, że dużo szkody możemy wyrządzić naszemu sąsiadowi częstując go własnymi „tabletkami na arytmię”!
Objaw czy choroba?
Podsumowując omawiany problem, należy odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie: Arytmia jest tylko jednym z wielu objawów chorób serca, ale również może być objawem dotyczącym chorób z poza układu krążenia jak np. zaburzenia elektrolitowe, hormonalne etc.
Z uwagi na to, zawsze powinno się najpierw, o ile jest to możliwe, znaleźć przyczynę arytmii, określić jej rodzaj, i co najważniejsze ściśle stosować się do zaleceń lekarza. Jeżeli już przyjmujesz jakieś leki przeciwarytmiczne, to warto abyś wiedział, że mają one ogromną siłę i niezwykle skomplikowane mechanizmy działania. W zasadzie każdy z nich oprócz pozytywnego aspektu, cechuje się niestety również tzw. proarytmią, czyli potencjalną możliwością wywołania efektu odwrotnego do zamierzonego. Inaczej mówiąc, mogą wywołać dodatkową arytmię lub nasilić już istniejącą. Dlatego farmakologiczne leczenie arytmii wymaga bardzo ścisłej kontroli i samodyscypliny. PAMIĘTAJ! W tej kwestii NIGDY NIE EKSPERYMENTUJ!
Ponieważ najważniejsze kwestie zostały już powiedziane, można by było na tym zakończyć. Jednak sama teoria może wydawać się mało ciekawa, przynajmniej dla części czytelników, dlatego sądzę, że warto przytoczyć dla nich choć kilka przykładów powszechnie występujących arytmii. Istnieje bardzo wiele podziałów arytmii według różnych zasad i kryteriów, które jeśliby przedstawić nawet w uproszczonej formie, z pewnością nie byłyby czytelne, a nade wszystko praktyczne dla czytelnika. Dlatego wymienię tylko niektóre.
Jedną z nich jest dość groźnie i tajemniczo brzmiące tzw. migotanie przedsionków. Należy ono do jednych z najczęstszych zaburzeń rytmu serca. Częstość jego występowania wzrasta wraz z wiekiem, a w populacji powyżej 70 roku życia, problem dotyczy niemal 20% ludzi.
Istota zaburzenia polega na tym, iż przedsionki są pobudzane z częstotliwością około 400-500 razy na minutę, co uniemożliwia ich synchroniczny skurcz. Efekt jest taki, że przedsionki w ogóle się nie kurczą, tylko delikatnie falują (migocą), a więc praktycznie rolę pompy mięśniowej pełnią wyłącznie komory. Osoby, które mają już od dłuższego czasu migotanie przedsionków wiedzą, że charakterystyczną jego cechą jest całkowicie nieregularny puls. Gdy coś takiego stwierdzisz u siebie po raz pierwszy, powinieneś koniecznie zgłosić się do lekarza, który odpowiednio pokieruje dalszym leczeniem.
Migotanie przedsionków może występować sporadycznie, wtedy mówimy o napadowym migotaniu przedsionków, lub może występować stale, wówczas mamy do czynienia z jego utrwaloną formą.
Przyczyn tej arytmii może być bardzo wiele, m.in.: choroba niedokrwienna serca, wady serca (zwłaszcza tzw. wada mitralna), przerost przedsionków, ponadto nadczynność tarczycy, zaburzenia gospodarki elektrolitowej, ale także może go wywołać spożycie alkoholu, kawy, stres, przegrzanie ciała lub oziębienie i wiele innych niespecyficznych czynników.
Inną formą arytmii mogą być napady regularnego, szybkiego bicia serca czyli tzw.częstoskurcze.
W zależności od tego, czy źródło nieprawidłowości leży w przedsionkach, czy w komorach, rozróżniamy formy komorowe, zdecydowanie groźniejsze, lub nadkomorowe dość często spotykane i nie tak niebezpieczne jak poprzednie.
Jeszcze innym rodzajem arytmii są nieregularne, zbyt długie przerwy pomiędzy kolejnymi uderzeniami serca (tzw. pauzy), które nierzadko mogą być przyczyną nagłych zasłabnięć lub nawet krótkotrwałej utraty przytomności.
Na pocieszenie, koniecznie należy wspomnieć o tym, iż najczęściej zgłaszane przez pacjentów „kołatania serca”, to pojedyńcze, sporadyczne skurcze dodatkowe, których ilość w ciągu doby i ich formy, nie są groźne dla naszego zdrowia i życia. W nomenklaturze (nazewnictwie) medycznej noszą one nawet nazwę arytmii łagodnej. Co więcej, u osób całkowicie zdrowych „na serce”, przyjmuje się pewien limit arytmii jako dopuszczalną normę.
Jednym z badań, które służy do określania charakteru i rodzaju arytmii jest tzw. monitorowanie metodą HOLTERA. Polega ono na 24-godzinnej rejestracji zapisu EKG, który następnie poddaje się wnikliwej analizie komputerowej.
Badanie takie dostarcza bardzo ważnych informacji – ile i jakiego typu zaburzenia rytmu wystąpiły w ciągu całej doby. Pozwoli ono prowadzącemu lekarzowi obiektywnie ocenić sytuację i zastosować odpowiednią terapię. Przy czym trzeba podkreślić, że często to wcale nie musi być leczenie farmakologiczne. W dużej bowiem części przypadków, wystarcza unikanie czynników wyzwalających bądź nasilających arytmię lub leczenie środkami zmniejszającymi napięcie układu nerwowego. Niestety, nie da się ukryć, że istnieje też grupa zaburzeń rytmu, zdecydowanie groźna i niebezpieczna dla naszego zdrowia i życia, która wymaga stałego specjalistycznego leczenia, włącznie z wszczepieniem rozrusznika serca i zabiegami kardiochirurgicznymi. Dlatego nigdy nie bagatelizuj żadnych objawów związanych z rytmem pracy twojego serca.
PAMIĘTAJ!
1. Każda arytmia jest inna.
2. Istnieje bardzo wiele rodzajów arytmii, z których każda wymaga indywidualnego podejścia.
3. Nigdy nie pożyczaj od sąsiada tabletek na „arytmię” pomimo, że jemu świetnie pomogły.
4. Choć w wielu przypadkach arytmia jest nie groźna, to nigdy jej nie lekceważ.
5. Zawsze kiedy odczuwasz nierówne bicie serca, zgłoś cię do lekarza, aby on na podstawie badań diagnostycznych określił jej charakter.
6. Nigdy sam nie zmieniaj dawkowania leku. Nie eksperymentuj!
7. O ile to możliwe, postaraj się abyś miał możliwość szybkiego kontaktowania się z lekarzem.
no coz mysle ze objawow rytmu serca nie nalezy lekcewarzyc
30 lat temu, miałem silne kołatania serca.. …żaden lekarz nie chciał ze mną gadać. Kupiłem ciśnieniomierz z funkcją IHB. i jak przy kolejnej wizycie, wspomniałem lekarzowi, że przy każdym pomiarze ciśnienia, wyskakuje i napis IHB, to lekarz mnie wyśmiał, mówiąc, że nie ma pojęcia o czym mówię, i nie wie, co to IHB. Po kolejnych latach. inny lekarz, chyba zakładowy, taki emeryt, też nie wiedział nic o IHB, ale zrobił mi długi wydruk z EKG, no i wyszło, że mam arytmię i coś mi tam przepisał i nawet, jakiś czas, działało. ..kilka lat temu, chyba dwa, albo trzy, pigułki przestały działać. Znowu wylądowałem w szpitalu, a tam, stwierdziła pani doktor, która jakoś leniwie podchodziła do mnie, że mam chorobę Maniera. ..trzy miesiące później, dostałem rozległego zawału. Karetka, która do mnie przyjechała, miała nie sprawny EKG i musieli ładować akumulator od tej zabawki, u mnie, w mieszkaniu. Po teście, zaproponowali mi szpital… ..zgodziłem się, bo ból, jaki przeżywałem, był nie do opisania, a pani z karetki, pytała, o stopień bólu…czy mogę go porównać np. z bólami porodowymi. O to samo, zapytali mnie w szpitalu. Było groźnie i śmiesznie. Powiedzieli żebym zszedł do karetki…3 piętro plus jakieś 200metrów. W karetce, zrobili jeszcze jeden test EKG żeby potwierdzić ten wcześniejszy, co robili w mieszkaniu, i oznajmili mi, że mam zawał. Pani doktor ze szpitala, przy wypisie, przepisała mi dwa, antagonistyczne środki na rozrzedzenie krwi, jeszcze tego samego dnia, straciłem przytomność, będąc już w swoim mieszkaniu i na przepisanych lekach. Ratownicy z karetki chcieli mnie odwieść do szpitala w ramach złej diagnozy.. ..nie zgodziłem się…nic nie łykałem, aż do pierwszej, wyznaczonej wizyty u kardiologa… ..ten kardiolog, o dziwo, też nic nie słyszał o IHB…jego ciśnieniomierz, pokazywał za wysokie ciśnienie. Na zwrócona uwagę, kardiolog poczęstował mnie uśmieszkiem, po czym wykluczył antagonistyczny lek..mam to na piśmie… ..w trakcie pobytu w szpitalu, dostałem zapalenia płuc.. …zdiagnozował to, nie lekarz, tylko pan, obsługujący Echokardiogram. Prześwietlili mnie, dali antybiotyk i po chyba dwóch czy trzech dniach, wypisali do domu. ..antybiotyku starczyło na jeszcze trzy dni, po czym wspomniany kardiolog, badając moje płuca, na bardzo krótkim oddechu, stwierdził, że nie mam żadnego zapalenia i znowu poczęstował mnie uśmieszkiem. dwa dni później, a była to wigilia, żona wezwała prywatnego lekarza, i ten wypisał mi antybiotyk, na chyba trzy tygodnie i powiedział, żeby kardiolog, jak będę u niego, wysłał mnie na ponowne prześwietlenie płuc, czego ten, znowu z uśmieszkiem nie wykonał, twierdząc, że od tego, jest mój lekarz rodzinny.. ..IHB? ..czy ktoś wie co to jest? bo nawet najstarsi lekarze, tego nie wiedzą. ..opisany szpital kardiologiczny, to szpital Kopernika w Łodzi. ..maniera, wykryto w szpitalu w Bełchatowie. …nie polecam nikomu, tych lekarzy
Technologia IHB w aparacie do pomiaru ciśnienia krwi (IHB = nieregularne bicie serca) analizuje częstotliwość tętna i wykrywa nieregularne bicie serca podczas pomiaru ciśnienia krwi. Jeśli podczas pomiaru wystąpi nieregularność w pracy serca zostanie wyświetlony symbol IHB.
Z sercem nie ma żartów, codzienny stres dodatkowo je naraża. Warto udać się na badania do kardiologa. Ja byłam u kardiologa w szpitalu św. Łukasza, zrobili mi tam wszystkie niezbędne badania.
Przyczyny zaburzeń rytmu serca są różne. Najczęstszą jest stres. Mi do wiwatu dała nadczynność tarczycy. Uporczywe tzw kołatania nie pozwalały normalnie funkcjonować. Z pomocą „przyszła” książka „naturalne metody na silne serce” – kopalnia informacji jak bez chemii zadbać o serduszko. Polecam.